czwartek, 31 grudnia 2009

Wszyscyśmy znikąd - podsumowanie


Londyn 11.2009 St. Gilles Hotel (syf)

dorzucę jeszcze garstkę ścinków technicznych (do tych z N-S-C):

- ostateni dwa lata sędziłem w podróży. Z tych dwóch lat pół roku przemieszkałem w hotelach, których uzbierałaby się około setka.

- doliczam do tego około siedem adresów, które dały mi schronienie a hotelami nie były

- marzenia są dla tych, którzy je spełniają

- szczęście sprzyja głupawym

- przez ostatnie pół roku znów zyje na walizkach

- ludzie przychodzą i odchodzą

- niektórych mi nadal brakuje

- gdybym tak mógł jeszcze raz…

- People are people, wherever you are

- tolerancja to pustosłowie

- tolearancja to dar

- miejsce zdolnych ludzi…bar


zaraz nowy rok!

(Ciężki rok)

Potem kolejny....

Madryt 01.2011

Jak już na Stasiuka trzy dni temu narzekać zacząłem to w końcu powiedział na konkrecie, tak prosto w ryj co trzeba było powiedzieć. Bardzo doceniam, gdyż to jest bardzo o mnie i o tym wszystkim (Warszawie) co trudno jest coś jednoznacznie powiedziec. Kurwa, tak to narawdę było, badziew i wiocha przemieszanana z big city lights...nie rozumiem, nie czuję Warszawy po powrocie z wygnania. Szklane domy, białe kołnierze, miks marzeń siedlecko-grójecko- radomskich podpalany pseudo światowymi aspiracjami i zagranicznych korporacji blichtrem. "Tu zmienia się wszystko oprócz mentalności". To jest chyba ta diagnoza co mi życie na lata wprzód ułatwi. Wszyscyśmy pogłupieli -wszyscyśmy znikąd...my ludzie bez cienia.

"ten post to właściwie piszę z lotniska"

Madryt olśniewa (Eve to już dwa lata temu jak tu razem chodziliśmy)

Czas mija - formuła N-S-C powoli sie wyczerpuje. Czas na nowe wyzwania.

Życzę wam powodzenia.

Dzięki za wytrwałość...Powoli możecie gasić światło

pozdro


czwartek, 3 grudnia 2009

Big city lights - Christmas Lights


Each year a bit earlier
and less Christ as Natives claim... Esto es la vida they say also and...life goes on. Sin duda, goes on.
Cheers

niedziela, 29 listopada 2009

Lond ON - CAMDEN

Londyn jest dla mnie ciezkim miastem. Szczegolnie jego centralna częsc. Wydaje mi sie, ze ten kawalek metropolii jest dobry tylko na zakupym, chwilowy pobyt celem turystycznym, lub kilkugodzinny wypad w ramach odswiezenia sobie topografii miasta. Od gwaru, tlumu turystow, scisku i miszmaszu zapachów chronić się trzeba na obrzezach. Mimo wszystko, a moze wlasnie dlatego, Londyn nie stwarza pozorów, Londyn faktycznie tętni rytmem calego cywilizowanego swiata. A takich miast widzialem do tej pory zaledwie dwa.
Trudy przebrnięcia przez slabe zdjęcia z drugiej częsci pobytu w Londynie wynagrodzi Wam pewna Slicznotka w kolorze rosso corsa. Zastanowcie sie takze, co jest nie tak na ostatnim zdjeciu w galerii...

pozdrawiam

**GALERIA FOTO**
Lond ON - CAMDEN
Google photos link

niedziela, 22 listopada 2009

Lond ON - SOHO

Zdarzylo sie tego Listopada w Londynie...

** GALERIA FOTO**
Lond ON - SOHO
Google photos link

czwartek, 19 listopada 2009

De Navidad en el Puerta del Sol!

Overall - not-so-close
Closer

Much closer ;-)


środa, 18 listopada 2009

Liberar Puerta del Sol!

Puerta del Sol - pano (niedlugo poprawie jakosc).

Zdjęcie wyjątkowe z dwóch względów:
- pierwszy jest taki, ze na placu tym zawsze jest pelno ludzi a na moim zdjęciu nie ma ich wcale. W jednym z przewodnikow turystycznych przeczytalem: " plac jest zawsze zatłoczony - niezaleznie od dnia i pory. juz o 8 rano przewalaly sie przezen tlumy, a wieczorami (zwłaszcza w weekend) bylo takk ciaso, ze nie sposób było przez plac przejsc".
- drugi być może nawet wazniejszy, jest taki, ze plac ten od lat był wielkim poligonem budowy szczelnie odgrodzonym od oczu i obiektywów turystów. Dookoła stały metalowe ogrodzenia a budynki były przykryte płachtami reklamowymi. Po placu chodziło sie wąskimi alejkami, które co kilka tygodni zmieniały swój przebieg. Czytałem kiedyś taką oto relację z podróży do Madrytu. Brzmiała ona mniej więcej tak: "(...) Dochodzimy do Puerta del Sol, jednego z najważniejszych placów Madrytu -"pępka Hiszpanii". To na tym placu, przed okazałą wieza zegarową wmurowana jest kamienna płyta z napisem kilometr fero, od ktorej zaczyna sie pomiar odlegości i w której zaczyna swoj bieg 6 głównych hiszpanskich dróg". (...) z inengo artyukłu pamietam mniej więcej taki fragment. "Znajduje się tu właściwie wszystko co jest wazne w Madrycie. Jest wieza zegarowa, jest słynny neon Tio Pepe, jednak największą atrakcją fotograficzno-turystyczną Puerta del sol jest pomnik herbu Madrytu - Misiek wspinajacy się na drzewko owocowe. Sam plac niestety znajdującego się w od wielu lat ciągłej przebudowie co uniemozliwia zrobienie dobrego zdjecia..." Artykul pochodził z 2004 roku - to tez zapamiętałem.

Zgooglujcie, na pewno gdzies znajdziecie zrodla.

Jak widzicie -niewielu widziało puste Puerta del Sol w całej (lub prawie całej) okazałości.

Jest tez trzeci stopień wyjątkowości, dla mnie najważniejszy.
Bessos para mi Prometida :)

Un Sludo!
Pedro desde Madrid

wtorek, 17 listopada 2009

Tuz za oknem mym (Just behind my window) - smart spoted

Parking in Madrid might be a subject of a very long story...And if you think you have already said everything in this topic...

Some Bastard appears to fill the gap...(between your last letter and a dot).
So! fill space till the very last spot.

Have more photo stories like this :)
Cheers

poniedziałek, 19 października 2009

Miejski stressss

Zachowaj spokój...
stań z boku...

cofnij się parę kroków...

piątek, 16 października 2009

Madrid - between my soul and... my soul rubaszna

Z tym ostatnim postem o Madrycie to troche sie pomylilem, ciekawe ile jeszcze tak razy... Nie wierze, ze oni chcieli kiedykolwiek wrocic. Coraz czesciej tak mysle... Mysle, ze przyjmowali, ze tak by chcieli. Majac do wyboru Kianti we Florencji, Łyski w Malibu, Szi Was Regala w Paryzu czy nawet polską wódkę z kontrabandy w Tel Awiwie nie przekonaliby mnie ani tym bardziej samych siebie do czystej nad Wisla...Moze gdybysmy nie znali jej smaku...Baku baku...Widzialem te miejsca i mysle, ze nawet dzis ten smak jest ciezkostrawny. Jak mi sie wydaje o heroizmie latwiej jest jednak pisac. Poza tym w ogole po co? To jednak trzeba czuc...

Noches en Madrid (pozdr Ewe)





czwartek, 8 października 2009

W 130 kliknięcia dookoła Barcelony

Chcę zebyscie poznali Barcelone... Mi wydaje się, że poznalem już trochę to miasto, a na pewno moge powiedzieć, ze znam dobrze ten typ miasta. Ultrakrótki pobyt w stolicy Katalonii przpomnial mi o miejscu, które juz calkiem dobrze znalem. Dzis myslę, ze jednak zbyt wczesnie skreslilem Barcelone z listy tych innych miejsc... Albowiem Ten Kto pozostaje gluchy na argumenty Morza ten nigdy nie wsluchal się w swoje mysli. Morze ma zawsze mocne argumenty a Barcelona jak myslę - oferuje cos więcej.

**GALERIA FOTO**

BARCELONA
Google photos link

poniedziałek, 5 października 2009

W drodze - Torre Agbar - Dialog z Mistrzem

Dialog z Mistrzem, niby niezauwazalnie, niby w innej czesci miasta, niby bez wielkiej ideologicznej podbdowy prowadzi natomiast Jean Nouvell. Ta wymiana zdań jest dla mnie tak oczywista jak to, że w bajkach zawsze prawda zwycięza zlo a szczytan idea wygrywa z jej brakiem. Gdbyscie tamtego dnia przechodzili pod Torre Agbar zauwazylibyscie czlowieka byc moze nawet zadowoloego z siebie. Piec lat temu, w czasach R1 torre agbar bylo dla mnie inspiracja i wielka przygoda, dzis natomiast mam juz jeden projekt z Nouvellem za soba...Cieszy mnie to. Nie jest to bowiem zawodowa codziennosc. To jest tej codziennosci najbardziej ekscytujaca forma. Nie zamierzam sie jadnak zbyt dlugo tym faktem cieszyc, patrze na budynek po raz ostatni i odchodze w swoja stone. Codziennosc jest jednak inna, tonie w sredniactiwe, braku wizji i przecietnosci. Chcialbym dozyc momentu, w ktorym oddam ldziom ten jeden, swój od początku do kńca budynek...kiedys moze.

posluchajcie budynku na www.torreagbar.com, ja tak czasem robie.

**GALERIA FOTO**
torre agbar
Google photos link

czwartek, 17 września 2009

W drodze - Sagrada Familia - Qty en Barcelona

Byla to najdrozszy plac budowy jaki w zyciu zwiedzilem. 11 euro zaplacone za rozczarowanie jakiego dawno nie doswiadczylem poglebilo uczucie zawodu. Sama budowla zrobila na mnie pozytywne wrazenie jedynie w czesci zaprojektowanej przez samego Gaudiego. A trzeba wiedziec, ze budowa Bazyliki Sagrada Familia ma dlugą historię i przynajmniej kilku ojców. Budowę kościoła rozpoczęto bowiem juz w 1882 roku. Początkowo jej projekt zlecono architektowi o imieniu Francisco de Paula del Villar , ale ten wszedł w konflikt ze stowarzyszeniem finansującym budowę świątyni. Wówczas zlecenie na budowę otrzymał Gaudí, który całkowicie zmienił projekt, nadając mu własny, niepowtarzalny styl. Przez następne cztery dekady Gaudi pracował intensywnie nad konstrukcją, poświęcając jej całkowicie ostatnich 15 lat życia. Podczas prac nieustannie dostosowywał i zmieniał pierwotne założenia.

Wieże kościoła ukończono w 1920 r. Sześć lat później architekt zginął, wpadając pod przejeżdżający tramwaj, pozostawiając tylko jedną z trzech zaprojektowanych fasad. Z powodu organicznej formy budowli oraz niepowtarzalności detali architektonicznych (tak jak w naturze żaden z nich nie jest identyczny i musi być osobno rzeźbiony) do dziś nie zdołano jej ukończyć, ponieważ projekty świątyni pozostawione przez architekta zostały zniszczone w czasie hiszpańskiej wojny domowej przez katalońskich anarchistów.

Wedlug oficjalnych informcji wynika iz z powodu kłopotów finansowych Sagrada Familia nie zostanie ukończona wcześniej niż w 2026. A ja myslę sobie, ze bedzie trwac tak dlugo jak dlugo bedzie sie to oplacac kreatorom mitu o rzekomej niepowtarzalnosci budynku wymagającej nieskonczonej ilosci prac, prac, prac...tak sobie mysle, ze za cos kase w koncu trzeba brac. Z drugiej jednak strony Gaudi faktycznie jest niepodrabialny i to od razu widac w podjętych próbach dialogu kolejnych jego Następców. Gaudi jest Wielkim mistrzem a budowa mam wrazenie się wszystkim oplaca.

P.S. Sam Gaudi byl zadeklarowanym Katalończykiem, za co zostal nawet aresztowny przez hiszpanska policje. Trzeba bowiem wiedziec, ze Katalonia to nie tylko inna Hiszpania, to w ogole troche inna bajka... Ale w sumie milo sie jej slucha. Morze Srodziemne ma dar przekonywania...


**GALERIA FOTO**

Sagrada Familia
Google photos link

poniedziałek, 14 września 2009

Jardines del campo del moro

Wsród wielu mieszkańców ogrodów królewskich jeden szczególnie lubi szkło.
Jest to ostatni post o Madrycie...


Jardines del campo del moro
Google photos link

czwartek, 3 września 2009

Flamenco -

Foto by EvE - bardzo zachwycam


Wizytę w klubie Flamenco polecam osobom, dla których taniec nadal pozostaje niezrozumiałą formą (wyrazu?). Wchodząc do flamenco knajpy i zostając tam trochę dłużej przekonałem się, ze pan grajacy na gitarze oraz ten zionący ducha espresji do mikrofonu wraz z paniami "performujacymi" na froncie dają z siebie temu spektaklowi wszystko...
A takie poświęcenie musi robić wrazenie nawet na ignorantach. Na mnie w każdym razie zrobiło, choć przyznać muszę, że nadal nie wiem o czym cała ta intryga traktuje.

polecam

wtorek, 1 września 2009

Puertas de Madrid

Puerta de Alcala

Arco de la Victoria

Puerta de Atocha

Puerta de Europa

Puerta de San Vicente

Puerta de Toledo

Puerta de garaje

piątek, 28 sierpnia 2009

Aranjuez czyli Natolin

Aranjuez jest mniejszym bratem El Escorialu i jedną z licznych królewskich rezydencji zbudowanych w okolicach Madrytu. Porównując ją do realiów warszawskich byłby to Natolin za swoim pałacykiem i wciąz urokliwym ogrodem. Zachowując natomiast skalę odniesienia, a pamiętać nalezy, ze tutejsi mieli rozmach - Escorial należałoby powiązać z Wilanowem. Dla mnie (nie tylko przez sentyment) wygrywa Natolin ze swoim niesamowitym ogrodem i...truskawkami. W sezonie owocowym z Atochy odjezda nawet specjalny pociąg w stylu retro, w którym obowiązkowym daniem są potrawy z truskawkawek serwowane w przeróznych formach. Odnosząc zdobytą właśne wiedzę i chęc poczucia klimatu do realiów warszawskich powinniśmy udać się z pustą łubianką na dworzec warszawa Gdańska, aby pociągiem relacji Warszawa-Nasielsk dojechać do Nowego Dworu Mazowieckiego i na miejscowym targu zanabyć stosowną ilość owocu, który dumą jest północnego Mazowsza. Pałacyku nie ma, ale jest za to Twierdza i ujście Narwi do Wisły... Na betonie tarasu mozna rozlozyc kocyk.

** GALERIA FOTO**

Aranjuez
Google photos link

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Rose Garden

Rose Garden - tak chyba już zostanie, nierozerwalnie kojarzy mi się z Hilgard Avenue w Berkeley, w Californii. Berkeley z kolei kojarzy mi się z Beatą, UCB, Telegraph Avenue i z Bearhill Road. Idąc dalej tym tropem wyznać Wam muszę, ze Bearhill Road zaś, kojarzy mi się z nocną jazdą samochodem i z Czesławem Miłoszem. Miłosz natomiast pozostaje w nierozerwalnej więzi z Wyborową...Wódką. Tak oto wyglądają moje podróże w czasie i przestrzeni , gdzie miejsca i osoby spotykają się ze sobą na bezkresnych oceanach powiązań a sztuka tak zwana wysoka przegrywa z kulturą spożycia.

Pozdrowienia dla Beaty i Ani, które pewnie myślą, że o nich zapomnieliśmy....Nie prawdą jest to!
Pozdro

** GALERIA FOTO **

Rose Garden
Google photos link

wtorek, 4 sierpnia 2009

Corrida - Der Bulle

Scenariusz tego widowiska jest prosty i powtarza się sześć razy jednego wieczoru.
Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie:
- Parada Matadorów oraz odświętnie ubranych oficjeli zwiazanych z orgnizacją calego przedsięwzięcia wita widzów i prezydenta całych zawodów. Atmosfera iście świąteczna, jadnak po chwili...
Następuje szybkie przejscie do konkretów:
- Główny bohater ku uciesze tłumu i ku swojemu zdziwieniu pojawia się w nieznanym sobie dotąd miejscu. Wrzawa potęguje uczucie dezorientacji - zwierzę rzuca się więc w kierunku wymachujących ku niemu panów. Robi to naprawdę brutalnie.
- Wymachujący Panowie wiedzą, ze na tym etapie nie ma co zadzierać z bykiem. Zamiast stanąć na środku areny bawią sie z nim w ciuciubabkę chowając się za ochronnikami z bali. Słowem panowie w dziwnych strojach powalają się bykowi zmęczyć.
- po około pięciu minutach na środek wychodzi wyznaczony wcześniej matador, który w zależnosci od swoich umiejętności serwuje widzom mniej lub bardziej widowiskowy spektakl (a zaufajcie mi, ze moze byc widowiskowo). Do tej pory jeszcze nic nie wiemy o krwi, która zaraz się tu poleje.
- W między czasie Panowie schowani na bezpiecznych, górnych poziomach amfiteatru dają znak trąbką. Do czego? A no właśnie! Chwilę pozniej otwierają sie wrota. Na arenę wchodzą jeźdźcy na koniach, którzy swoim występem otwierają krwawe widowisko.
Panowie są cwani, siedzą bezpieczni, wystarczająco wysoko, uposazeni w metalowe ochraniacze i dzidę. W całym tym zamieszaniu najbardziej dostaje się koniowi (który z zawiązanymi oczami i związanymi uszami jest całą sytuacją mocno zdezorienotwany). Pan na koniu odgrywa bohaterską rolę i wbija w byka dzidę, raniąc go przy tym paskudnie). W tym momencie matador wchodzi do akcji. Byk nadal atakuje zaciekle. Pan na koniu dźga byka jeszcze raz i na tym jego rola się kończy. Dźwięk trąbki zdejmuje go ze sceny.
- Matador więc, dalej czyni swoją powinność. Na arenę co jakiś czas wbiegają takze inni panowie, ktorzy w ekwilibrystyczny sposób wbijają w byka ostre szpikulce. W sumie czynią to 4 razy. W najgorszym scenariuszu, byk krwawi z dodatkkowych ośmiu ran. Szpikulce zostają w ciele byka (tak są skonstruowane).
- Matador przechodzi do ostatniej ze swoich ról. Organizator spotkania wręcza mu szablę, którą po kilku minutach wymachiwania płachtą wprawnym ruchem wbija w grzbiet zwierzęcia. Idealny sceanriusz (chyba tylko w moim odczuciu) ma miejsce wtedy, gdy zwierzę momentalnie pada rażone smiertelnym ciosem. Tego wieczora udało sie to tylko raz. Jednak gdy po kolejnej głębokiej ranie byk ma jeszcze wystarczająco duzo sily by wstać na własne nogi i zaatakować słabeusza, wtedy właśnie zaczyna się znęcanie nad zwierzęciem. Te ostatnie minuty (czasem długie) to kwintesencja słabości ludzkiej. Zwierzę moim zdaniem wygralo przynajmniej pięć z niedzielnych pojedynków wkładając w walkę niesamowity wysiłek fizyczny i wykazując przy tym niezmordowaną chęć przezycia. Gdy role niespodziewanie sie odmieniają- człowiek zazwyczaj w poplochu ucieka...ot i oto cala jego natura...
Niestety, po bardzo nierownej walce, na arenie zawsze zwycięza człowiek (a właściwie cały zastęp ludzi). Głowny bohater, po swietnej walce musi odejsc.
Ciekawostki, które dane mi było zobaczyć tego wieczora:
- Torreador nadziany na róg byka (szczęśliwie chłopina przezył)
- Torreador walczący z bykim na kolanach (szacun, bo nie spękał)
- Byk foorsujacy barierkę oddzielającą widzów od areny (miał byczysko ambicje). Po dwudziestu minutach powłóczyli byka za końmi. A widzowie machali białymi chustami - tak robią, gdy rozchodzi się o wyjątkowej urody widowisko. Co kraj to obyczaj...
Pozdr

** GALERIA FOTO ** (Brutalne)

Corrida
Google photos link

sobota, 1 sierpnia 2009

Powstanie Warszawskie '44 - Pamiętamy.


"63 dni chwały - Hemp Gru"

Ten dzień nie był zwyczajny,
choć z pozoru taki sam, jak każdy inny
niepokojąco spokojnie
młodzi ludzie, tacy sami jak my,
pragnący żyć
duszne sierpniowe popołudnie
siedemnasta minut pięć
swe żniwo bez litości zbiera śmierć
tak po prostu
pamiętam o tym, kiedy mijam te tablice
w codziennym zawale, walce o lepsze życie
plama krwi, tam gdzie płonie znicz
nazwisko X, świętej pamięci krzyż
nasza ekipa, jakby się cofnąć wstecz
niczym AK lałoby dziś swą krew,
za świata grzech
aż po ostatni wdech
bohaterów jęk o nasz spokojny sen
batalion HG, łączność Juras WSP (elo)
w imię pamięci dla tych ludzi cześć
chwała im za to, choć mała wyobraźnia jaka była jazda,
gdzie gęsto padał trup
ostatni okrzyk to hitler kaputt!
Na ich cierpienia grób, słowa te do nut za ich trud i głód
Szacunek do stóp, z pokorą ema, Bilet - publiczny wróg
***
Ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat
ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat
***
Rzeczywistość walk ulicznych, powstanie
biało-czerwona opaska na ramię
schowany w bramie powstaniec
butelką z benzyną rzuca w czołg
z dedykacją skurwysynom!
Grzmią wybuchy bomb przez dwa miesiące
czarne dymy pożarów zasłoniły słońce
a po drugiej stronie Wisły armia czerwona
spokojnie patrzy, jak nasze miasto kona
nieunikniona klęska powstańców tamtych dni,
dziś oddajemy hołd kawałkiem tymi pamiętamy 63 dni chwały
z pozdrowieniem mówił Juras, dziecko Warszawy
***
Ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat
ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat

***
Wu Wu A, urodziłem się w tym mieście
dzięki niektórym, mówimy po polsku jeszcze
Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy
tu krwią nasączony jest każdy centymetr ziemi
idziemy szlakiem nieśmiertelnych bohaterów
zostawili trwały ślad, trafimy do celu
tak wielu młodych oddało swój żywot
dzieci ulicy, to śmierci żniwow
w jednej godzinie stanęli, by bronić stolicy
na siebie zdani, na siebie mogli liczyć
dziwięć tygodni, bracia krwi, na miastach gruzach
ramię w ramię , czwórkami oddział do nieba rusza
granatów grad, pocisków deszcz, nierówna walka
na barykadach niepodległości sztandar
Wolność, Godność, Honor - tego nic nie zastąpi
Powstańcom chwała, Warszawa nie zapomni!!!
***
Ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat
ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat

"Warszawskie dzieci pójdziemy w bój, za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew..."


Tekst - Bilon, Juras, Wilku - HG



Warszawskie Dzieci pojdziemy w bój! Warszawa 44

niedziela, 26 lipca 2009

Pro arte et studio - korporacja smutnych inżynierów

Tekst o takim tytule napisałem jeszcze przed wyjazdem do Stanów. Krótko po przylocie przeczytałem go ponownie, trochę infantylny, ale wtedy nie wydawało mi się, że muszę się tym przejmować. Ostatnio czytałem go ponownie. Nie wiem, to jest nadal problem, z którym znów się muszę zmierzyć. Niby wiele się zmieniło, rynek powierzchni komercyjnych spadł na łeb, trzeba ruszyć do ataku, pokazać coś więcej a my wciąż tacy sami – coraz bardziej smutni, coraz bardziej…sfrustrowani!

Nie, nie z powodu kryzysu w branży. To jest sprawa innej materii.

Widziałem wielu zdolnych ludzi, z którymi pracowałem biurko w biurko i wiem, że oni istnieją i ze są moimi kolegami z pracy i ze można właśnie tak. Myślę nawet że jesteśmy do tego zobligowani. Inspiracja to raz, chęć samodoskonalenia to dwa, zmagania się z samym sobą i swoimi słabościami to codzienny obowiązek – do tego nas powołano. Tekstu jednak nie opublikuję tutaj gdyż nie o to chodzi co myślałem dwa lata temu. Chodzi o to co się dzieje dziś. Wiem, że rynek usług budowlanych w Polsce jest formą nieco patologiczną, ale jestem przekonany, że już niedługo nastanie czas nieco innej szkoły projektowej – ja ją nazwę HVAC 2.0 (dwa-zero). Nie jest to kwestia tanich haseł ani mody (chociaż wielu do tego nie dorosło). Jest to przede wszystkim wymóg przemysłu, jego nowotworowego charakteru i problemu jakim jest skończony zasób paliw kopalnych. W serii pro arte et studio pod tytułem „A jednak szkiełko i oko” napisałem o programowej stronie HVACu 2.0. Trochę nie rozumiałem wtedy jednak czym ta zmiana jest powodowana. Teraz właśnie sobie to uświadomiłem. Mentalna strona nowej szkoły wymaga postępu na każdej z płaszczyzn projektowania. Nowa platforma wymaga jednak najwięcej od smutnych inżynierów znad Wisły, którzy uwierzyli, że postęp technologiczny i jego granice wyznaczają dzienniki ustaw. Ja nadal chcę stanąć obok swoich bohaterów i nie chciałbym ich sobie sam wymyślać. Mam nadzieję, że jesteśmy gotowi, że z tych wielu różnych dróg przez życie „nie wybraliśmy jednak źle”.

środa, 22 lipca 2009

Valle de los Caidos

Przekroj podluzny przez kaplice wydrazona w skale. Gen. Franco spoczywa pod kopula.

Dolina Poleglych -miejsce spoczynku gen. Franco i co dziwne takze jego oponentów. Jeśli nie z pobudek historycznych to na pewno warto odwiedzić to miejsce dla panoramy okolicy widzianej z tarasu. Rozmach tego miejsca przypomina o imperjalistycznych ambicjach Generała, ale przeciez jak mówi artyta "Generał to był Ktoś..."

** GALERIA FOTO **
Valle de los caidos
Google photos link
Ciekawostki z Wikipedii:
Valle de los Caidos (hiszp. Dolina Poległych, właściwie Monumento Nacional de Santa Cruz del Valle de los Caídos - Narodowy Pomnik Świętego Krzyża w Dolinie Poległych) - mauzoleum upamiętniające ofiary wojny domowej w Hiszpanii.

Budowę mauzoleum zadekretował generalissimus Franco 1 kwietnia 1940 - w pierwszą rocznicę zakończenia wojny domowej. Prace trwały do 1959. Mauzoleum zostało wykonane między innymi rękami 20 tysięcy więźniów, w tym i więźniów politycznych (każdy dzień pracy oznaczał skrócenie wyroku o dwa dni, a za rok pracy darowano 10 lat więzienia). Zgodnie z zamiarami Franco mauzoleum miało być monumentalne, by uczcić skalę wojny - uznawanej przez frankistów za krucjatę - i nawiązywać do imperialnej przeszłości Hiszpanii Królów Katolickich. Wymagania te zostały zrealizowane przez twórcę projektu i kierownika budowy - architekta Pedro Muguruzę oraz jego następcę Diego Mendeza. Rzeźby zdobiące bazylikę i 18-metrowe figury czterech ewangelistów oraz czterech cnót u podstawy krzyża wykonał Juan de Avalos. Całość założenia robi przytłaczające wrażenie.

Mauzoleum mieści się w dolinie Cuelgamuros w górach Guadarrama, 12 km na północ od pałacu Escorialu, 50 km na północny zachód od Madrytu. Kompleks składa się z podziemnej bazyliki, wykutej w skale, oraz z ogromnego krzyża stojącego na szczycie wzgórza Risco de Nava. Po przeciwnej stronie wzgórza mieści się klasztor benedyktynów.

Bazylika ma formę podziemnej krypty, długiej na 262 metry i wysokiej na sześć pięter. Na kopule bazyliki znajduje się kolorowa mozaika przedstawiająca wędrówkę zmarłych do nieba. Ołtarz główny wykonany został z litego bloku granitowego. Wobec protestu papieża, który nie godził się, aby świątynia przewyższyła Bazylikę Św. Piotra, przedzielono ją bramą - przepierzeniem. Do bazyliki prowadzi krótki tunel o kolebkowym sklepieniu, na którego drzwiach z kutego żelaza widnieje frankistowski orzeł. W zamkniętych ossuariach bazyliki zostało złożonych 40 tysięcy urn z prochami żołnierzy frankistowskich i republikańskich. Poza tym mieszczą się tam groby Francisco Franco i José Antonio Primo de Rivery. Pierwszy z nich przykrywa płyta ze złotymi literami "Francisco Franco Bahamonde", którą oświetla światło z wykutego w skale okienka. Znajduje się tu również drewniany krucyfiks, wykonany osobiście przez dyktatora z drzewa jałowcowego. Przed wejściem do bazyliki znajduje się wielki plac, z którego rozciągają się widoki na dolinę i na przedmieścia Madrytu.

Kamienny krzyż na wzgórzu ma 152,4 m wysokości, 46 m rozpiętości i 6 m szerokości, waży 201 tysięcy ton i jest widoczny z odległości prawie 50 kilometrów. Jest to najwyższy pamiątkowy krzyż na świecie.

Dolina Poległych jest obecnie celem pielgrzymek i wycieczek. Odbywają się tam również spotkania falangistów w rocznicę śmierci Franco (20 listopada) i w rocznicę wybuchu powstania (18 lipca). Kolejne socjalistyczne rządy Hiszpanii planują przebudowę mauzoleum.

niedziela, 19 lipca 2009

Puerta de Atocha - nie tylko kolejowa stacja

Czwartek, 11. marca 2004 roku (po 7. rano)

W Madrycie zaczynają się właśnie poranne godzin szczytu, a w okolicach dworca Puerta de Atocha, który jest aortą konunikacyjną miasta słychać serię dziesięciu eksplozji. Eksplozji które jak się wkrótce okaze wstrząsną całym światem. Tego dnia celem ataków bombowych stała się ludnosc cywilna Madrytu udająca się do pracy czterema pociągami regionalnych linii cercanijas. Wszystkie zaatakowane pociągi wypełnione były niczego nie spodziewającymi się mieszkańcami miasta, którzy jak im sie wydawało zacznają kolejny, normalny dzień zycia. Wszyscy pasażerowie owych pociągów zmierzali jak co dzien w tym samym kierunku. Praca, szkoła, dom...
Tu analogie się kończą.
Pociągi w trakie wybuchów znajdowały się między stacjami Alcalá de Henares i Puerta de Atocha w Madrycie. Jak później wykazało śledztwo, trzynaście róznych, niefabrycznych ładunków wybuchowych (IED - Improvised explosive device) zostało rozmieszczonych tego dnia w różnych pociągach będących celem ataków. 10 z nich eksplodowało. 3 wciąz pozostawały śmiertelnym zagrozeniem. Zespół saperów z grupy TEDAX, który wkrotce po wybuchach przybył na miejsce zdarzenia w sposób kontrolowany zdetonował dwa z trzech pozostałych ładunków. Trzeci z nich pozostawał nieznaleziony do późnych godzin wieczornych. Wtedy to okazało się, ze ostatni z ładunków znajdował się w bagażu wyjętym przypadkowo z jednego z pociągów. Saperzy przystąpili do unieszkodliwiania bomby, dziennikarze oblegli miasto, a dookoła rozgrywała się tragedia.

Przytoczony poniżej zapis biegu wydarzeń tamtego dnia jest efektem sądowego dochodzenia w tej sprawie.

Wszystkie cztery pociągi wyjechały z Alcalá de Henares pomiędzy 07:01 i 07:14. Do eksplozji doszło między 07:37 a 07:40 rano. Zapis zdarzeń znajdujący sie ponizej podany jest w czasie lokalnym CET, UTC +1:

- Stacja Atocha (pociąg numer 21431) - Zamoachowcy detonują trzy bomby. Na podstawie nagrania stacyjnego systemu monitorowania dowiadujemy się, ze pierwsza bomba wybuchła o godzinie 07:37, dwa pozostałe ładunki wybuchały w odstępach 4. sekund od siebie okolo godziny 07:38.
- Stacja El Pozo del Tio Raimundo (pociąg numer 21435) - około godziny 07:38, zaraz po tym jak pociąg opuscił stację dwa ładunki eksplodują w dwóch różnych wagonach.
- Stacja Santa Eugenia (pociąg numer 21713) - Wybucha jedna bomba około godziny 07:38. - Calle Téllez (numer pociągu 17305), około 800 metrów od stacji Atocha - Cztery bomby eksplodują w różnych wagonach o godzinie około 07:39.
Około godziny 08:00, pierwsze ekipy ratunkowe zczynają przybywać na miejsce zamachów. Według pierwszych danych Policji, opinia publiczna dowiaduje się, ze należy spodziwać się wielu ofiar porannych zamachów. Pierwsze szacunki mówią o 50 rannych i kilku zabitych. Pół godziny później o godzinie 08:30 sztab reagowania kryzysowego SAMUR (Servicio de Asistencia Municipal de Urgencia y Rescate), tworzy tymczasowy szpital na terenie obiektów sportowych Daoiz y Velarde. Świadkowie tamtych wydarzeń oraz lokalni mieszkańcy spontanicznie angażują się w akcje ratunkowe pomagając odciążyć ekipy ratowników. Szpitale tego dnia nie są przygotowane na przyjęcie tak wielu ofiar na raz. O godzinie 08:43, strażacy z ekipy ratunkowej ogłaszają piersze oficjalne statystyki: Na liscie pojawia się 15 osób zabitych na stacji El Pozo. O godzinie 09:00, policja potwierdza śmierć już co najmniej 30 osób - w tym 20. w El Pozo i około 10 w Santa Eugenia i Atocha. kcja ratunkowa cały czas trwa...

Statystyki podawano jeszcze kilkakrotnie, ale ogolna liczbę ofiar poznalismy dopiero kilka dni po zamachu. Według oficjalnych danych łączna liczba ofiar wyniosła 191. osób oraz około 1800 rannych. Wśród ofiar znalezli się obywatele 17. krajów: W tym: 142 osoby narodowości hiszpańskiej, 16 rumuńskiej, 6 ekwadorskiej, 4. Polaków, 4 Bułgarów, 3 Peruwjanczyków, 2 Dominikanie, 2 Kolumbijczyków, 2 Marokańczyków, 2 Ukraińców, 2 obywateli Hondurasu, 1 Senegalczyk, 1 obywatel pochodzenia kubańskiego, 1 chilijskiego, 1 brazylijczyk oraz po jednej ofierze z Francji i Filipin. Łączna liczba ofiar była większa niż w jakimkolwiek innym ataku terrorystycznego przeprowadzonym na terenie Hiszpanii. Drugi największy zamach bombowy z roku 1987 w sieci supermarketów Hipercor w Barcelonie pozostaje daleko w tyle. Pochłonął w sumie 21. ofiar śmiertelnych i około zostawił po sobie 40. osob rannych . Zamch na stacji atocha był również najwiekszym w skutkach aktem terroru w Europie od czasów zamachów bombowych w Lockerbie w Szkocji z roku 1988 roku.

** GALERIA FOTO **


Atocha
Google photos link

czwartek, 16 lipca 2009

Cuenca - miasteczko mojej mlodosci

Cuenca jest jednym z najbardzej niezwykłych miast Hiszpanii, którą do tej pory widziałem -to jest naprawde wszystko co o tym mieście powinniscie wiedzieć. Jest tu niezwykła rzeźba terenu, jest most (warunek konieczny), jest woda, która przepływa przez miasto (w przeciwnym razie nie mozna mówić o mieście), są doskonałe drogi dla naszego motorrad. No i morze...jest prawie dwa razy blizej niz w Madrycie - czuje, że sie tam wychowałem. Zobaczcie sami. Polecam.

** GALERIA FOTO **

Cuenca
Google photos link
Podroz niestety samotna, forma która jak kiedyś myślałem juz się wyczerpała...Na szczęście tym razem samotność była "tylko" fizyczna. Zdjęcia publikuję dla Uko.

cdn.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Tuz za oknem mym: Schizofrenia przejść pieszych


Ewa zwróciła kiedyś moją uwagę na pewną ciekawostkę w systemie sterowania ruchem ulicznym Madrytu*. Otóz na przejściach dla pieszych, z wydzieloną wysepką pomiędzy dwoma pasmami ruchu, czasami zauwazycie, ze światła zapalają się kaskadowo. Tego do dziś nie mogę zrozumiec. Wyobraźcie sobie sytuację, w której stoicie zamyśleni na jednym końcu ulicy oczekując na zielone światło. Po chwili słyszycie sygnal dźwiękowy zezwalający na przejście przez jezdnię , patrzycie przed siebie - zielone światło...ruszacie i budzicie się w szpitalu. W najgorszym scenariuszu tak właśnie może być, ponieważ (zaleznie od strony jezdni, na której akurat jesteście) ta kaskada moze zaczać się po przeciwnej stronie ulicy. A w tym wypadku zielone światło zezwala najpierw na przejście tym, którzy stoją na wysepce. Stojąc po feralnej, drugiej stronie ulicy mozemy sie pospieszyć mając wciąz czerwone światło. Wyobraźcie sobie teraz, jak się mają w tym galimatjasie odnaleźć niewidomi.
* Ponoć do nieszczęścia było wtedy blisko.
Uwierzycie, ze to wszytsko dzieje się za moim oknem?

sobota, 11 lipca 2009

Barber shop vs Peluquería - subiektywny przegląd

Barber Shop reprezentowany przez "The Palace"

Lokalizacjia: San Francisco, 2th Street & Mission
Klimat miejsca: Warsztat samochodowy
Jakosc strzyzenia: Totalnie nieprzywidywalna (moze by tak samo dobrze jak i zle)
Plusy: Crazy Tiger oraz mozliwosc przeklinania po polsku w towarzystwie emigrantów zydowskich rosyjskiego pochodzenia.
minusy: Nieprzewidywalnosc koncowego efektu.
Cena: 16$

Atrakcja Lokalu: Fryzjer z Bostonu, który wygląda jak konsument Tigera (moze nie Himilsbach, ale glosnik niczego sobie - slowem oldskulowy fakier ze wschodniego wybrzeza).


Palace - The Original Barber shop (100% prawdy - prawdziwy klasyk)

Don't let your hair grown long all by itself! Pictures taken by Amanda A. ! Thanks AA! Foto świeżynki z tego miesiąca! Doceńcie!

Krążą plotki, że to draństwo do sniadania zwykł popijać sam przywódca Tamiliskich Tygrysów. Podobno przed śmiercią widziano Majkela wysiadającego z samochodu z flakonikiem Tygrysa w ręku. Bazy lotnicze Sil Powietrznych USA uszlachetniają tym specyfikiem paliwo rakietowe a Czeczeńcy wzbogacają nim Uran... W The Palace skropią ci nim głowę...Mocne i klasyczne...Po brzytwie w działaniu mocne jak publikacje IPNu.

Ocena końcowa: 4-

Peluqueria reprezentowana przez Moderna (o ironio!)


Lokalizacjia: Madryt, Calle d'Alcala
Klimat miejsca: Muzem
Jakosc strzyzenia: Totalnie srednia, (mozna to dostac na byle osiedlowym bazarku)
Plusy: Klimat wnętrza, od 100. lat w tym samym miejscu
minusy: Brak brzytwy a jak wiadomo bez brzytwy się nie liczy. Po drugie są to po prostu fryzjerzy - nie ma w tym nawet posmaku zadnej starej szkoly,
Cena: 12euro

Atrakcja Lokalu: Gablotka z historycznymi golarkami, pędzlami, brzytwami. Artykuly z gazet na scianach.

Not tocar - Nie dotykac - Martwa forma w gablotce. W Ameryce chce się robic cos z niczego, u nas nie robi sie nic z tym Czyms...

Ocena końcowa: 3


And the winner is:
- Warszawa "Fryzjer Damsko-Meski", ale nie powiem gdzie bo to nie lezy w moim interesie. Polecic mogie tnatomiast taki jeden zaklad, z ktorym wiaze naprawde gorace wspomnienia. To chyba pierwszy, w którym kiedykolwiek bylem (lub pamietam, ze bylem). Warszawa, ulica Ząbkowska, naprzeciwko Rózyka (powinien jeszcze dzialac). Nie wiem czy klimat pozostal, ale jak cos sie zmienilo to dajcie mi znac bo bananowymi fryzjerami z rozowymi chlopakami nawet nie chce mi sie gardzic...

pozdro

Madryt - Las Ventas

Las Ventas to jak niektórzy twierdzą, zdecydowanie więcej niz Santiago Bernabeu corridy. Klimatyczna arena usytuowana jest przy Calle (hiszp. ulica) de Alcala w madryckiej dzielnicy Salamanca i jest miejscem walk byków od prawie 80. lat. Inauguracja obiektu miała miejsce dnia 17 czerwca 1931 roku. Otwarty wtedy obiekt moze do dziś pomieścić do 25.000 widzów i w powszechnej opini jest uważany za świątynię corridy w Hiszpanii. Arena ta został zaprojektowana przez architekta zwanego Espeliú. Jej styl jest określany jako Neo-Mudéjar (Mudejar-Muzułmanin hiszpański zyjący pod panowaniem chrześcijańskim), obiekt wykonczony jest za pomocą inkrustowanej ceramiki. Cena biletu na występ mistrzów corridy zalezy od rangi imprezy oraz od miejsca, w którym chcemy zasiąść. Oczywiście im blizej głównej Areny tym drozej, na cenę wplyw ma takze, to czy miejsce znajduje się w słońcu czy w cieniu (te ostatnie, co logiczne, są bardziej kosztowne). Walka byków ma takze swój sezon, który zaczyna się w marcu, a kończy w październiku. Specjalnymi względami cieszą się odświętne występy, które odbywają się co roku w rocznicę święta patrona miasta (San Isidro, o ktorym pisałem w maju). Walki byków rozpoczynają się zazwyczaj póznym popołudniem około 6. lub 7. wieczorem i trwają od dwóch do nawet trzech godzin. "Las Ventas" położony jest we wschodniej części Madrytu i z łatwością mozna dostać się tam metrem (stacja: Las Ventas, linie 2 i 5).

Arena Las Ventas ma około 65. metrów średnicy. Jest to jedna z najszerszych na świecie aren tego typu. Od 1913 do 1920 r., walki byków zyskał tak ważnym narodowy status, ze ówczesna główna arena Madrytu w Carretera de Aragon przestała być wystarczająco duża by pomiescic wszystkich chętnyh. W związku z tym faktem José Gómez Ortega "Joselito" oświadczył, że nowa, znacznie wieksza arena musi zostać zbudowana, aby udostępnić corridę (jak twierdził, wazny element dziedzictwa kulturowego kraju) wszystkim obywatelom Madrytu. Przyjaciel "Joselito" a zarazem architekt José Espeliu rozpoczął pracę nad projektem (jak ja lubię ten polski element w Hiszpanii ;-)). W związku z tym ambitnym planem ród rodziny Jardón oddał ziemię radzie miasta Madrytu, stawiając jednak warunek, którym była wyłączność zarządzania areną przez kolejne pięćdziesiąt lat (znów jak w Polsce, vide Walter Family). Miasto zaakceptowało propozycję dnia 12 listopada 1920. Tydzień pózniej, 19 marca 1922, dokładnie w centrum przyszłej Arena, został wbudowany symboliczny kamień węgielny. Budowa kosztowała 12 mln peset (4,5 mln więzej niz zakładał budżet). U nas było troche inaczej. Miasto dało pół miliarda, a w obliczu spadku cen materiałów budowlanych inwestycja potaniała, co oznacza, ze ITI liczy zyski, za które zapłacił kazdy POdatnik miasta stołecznego). "Las Ventas" została ukończona w 1929 roku i dwa lata później, 17. czerwca 1931, przy pełnych trybunach odbyła się pierwsza inaugurująco - charytatywna walka byków. Podczas hiszpańskiej wojny domowej zaprzestano organizowania walki i stan tej rzeczy utrzymał się az do maja 1939 roku.

Ciekawostki:

- Arena w swej centralnej części jest podwyzszona w sosunku do reszty okręgu (jest po prostu stozkiem). Rozwiązanie takie apewnia poprawny spływ wody opadowej podczas deszczu, ale równiez potęguje wrazenia widzów. Byk i torreador dzięki takiemu rozwiązaniu zdają się być rzekomo więksi niz są faktycznie,
- Płachta wcale nie jest lekka. Wazny solidnych pare kilo, gdyz od spodu podszyta jest skórą,
- Byki widzą świat monochromatycznie, kolor czerwony wcale ich nie rozwściecza. Jedynie ma skupiać uwage publiki i przy okazji symbolizować kolor krwi.
- Sektor numer 21. jest stałym miejsce dla orkiestry, która uświetnia gladiatorskie występy swoją muzyką,
- na arenie wzdłuz bandy co pewien czas rozmieszczone są specjalne konstrukcje z grubych bali, które stanowią rodzaj schronienia przed rozwścieczonym zwierzęciem (vide fotografia)
- W 1996 r. australijski zespol rockowy AC / DC zagrał na Las Ventas jeden z koncetów podczas Ballbreaker tour (13 lat później ponownie pojawią się w Madrycie, by przekopac murawę madryckiego Estadio Vicente Calderon-widac lubia ich tutaj). Koncert z roku 96. zarejestrowano nawet na DVD i opublikowano pod tytułem " AC / DC : No Bull", jako aluzja do miejsca, w którym grano i braku byka - symbolicznego, tragicznego bohatera tej areny.
- W 2008 r. arena została przekształcona na kilka dni w kryte, ziemne korty tenisowe, na których odbył się Druzynowy Puchar Davisa. Zespół hiszpanski prowadzony przez przez Rafael Nadala zagrał wtedy w półfinale przeciwko Stanom Zjednoczonym. Dzięki talentowi i swej nieokiełznanej naturze Nadal poprowadził druzynę do ostatecznego zwycięstwa na oczach rozentuzjamowanego hiszpańskiego tłumu pokonując w final Argentynę 3:1.

Widać nie tylko byki cieszą tubylczą gawiedź...

** GALERIA FOTO **




Las Ventas
Google photos link

czwartek, 9 lipca 2009

Avila - ta od bocianów. Rozliczenia z hasłami.

"Do hasła Avila spontanicznie skojarzenia są dwojakie : Święta Teresa i mury obronne".
- Nie do końca wiem czy tak było. Mi się Avila nigdy nie kojarzyła ze Świętą Teresą. Powiem więcej, w ogóle mi sie nie kojarzyła.
"Najbardziej kastylsijskie z miast Kastylii", pełne pamiątek po urodzonej tu wielkiej świętej, szczyci się także najstarszymi i najbardziej kompletnymi obwarowaniami w Hiszpanii."
- O tak! Obwarowania są i kompletne i na stare wyglądają. Mozliwe tez, ze świętej Teresy jest tu pełno na każdym kroku. Ja w kazdym razie nie zauwazyłem przesadnego ich nawału, ale miejsca związane z kultem jej osoby na pewno są tu i ówdzie...
"Legenda głosi, za Avilę załozyl jeden z synów Herkulesa, lecz historycy przekonują o celtyberyjskim pochodzneiu miasta."
- mówiłem Wam juz o średniowiecznych specach od turystycznego marketingu? Ci z Avili wcale nie chcą byc gorsi od tych z Toledo czy Segovii...i nie są!
"Po inwazji arabskiej na Półwysep Iberyjski Avila przez dlugi czas wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk, a ciągle starcia zbrojne doprowadziły do jej wyludnienia. W 1090r. zięć króla Alfonsa VI, Raimundo de Borgona, otrzymawszy zadanie ponownego zasiedlenia Avili, zaczął je od budowy murów obronnych".
- I miał rację chłopina. Nic tak nie cieszyło ówczesnych jak rozsądnie zagodspodarowany okoliczny budulec, który do tego zapewniał jeszcze względny spokój na niezwykle niespokojnej ziemi. Poza tym nie wiadomo było jeszcze czy w przyszłości lud okoliczny kupi historyjkę z Herkulesem i czy Teresa zostanie Świętą. Trzeba było ludziom dać "egzystencjalnego chleba", "pijarowe" igrzyska przyszły same. Miasto jest niesamowite.

** GALERIE FOTO **

Avila
Google photos link


Jeśli chcecie wiedzieć z czym jeszcze kojarzy mi się Avila, to śpieszę donieśc, ze z... Bocianami. Jeśli co czwarty Bociek jest z kraju nad Wisłą, to juz wiem skąd jest reszta.

Avilskie Bociany
Google photos link

Pozdro

środa, 1 lipca 2009

Tuż za oknem mym: 21:50 - wieczór

Po 15 godzinach Słońce powoli zachodzi za horyzontem, na termometrze 32 stopnie Celsjusza... Czuc przyjemny "chłód". O tej porze zaczyna się zycie nocne (La Marcha)... Miasto nigdy nie zasypia.