niedziela, 26 lipca 2009

Pro arte et studio - korporacja smutnych inżynierów

Tekst o takim tytule napisałem jeszcze przed wyjazdem do Stanów. Krótko po przylocie przeczytałem go ponownie, trochę infantylny, ale wtedy nie wydawało mi się, że muszę się tym przejmować. Ostatnio czytałem go ponownie. Nie wiem, to jest nadal problem, z którym znów się muszę zmierzyć. Niby wiele się zmieniło, rynek powierzchni komercyjnych spadł na łeb, trzeba ruszyć do ataku, pokazać coś więcej a my wciąż tacy sami – coraz bardziej smutni, coraz bardziej…sfrustrowani!

Nie, nie z powodu kryzysu w branży. To jest sprawa innej materii.

Widziałem wielu zdolnych ludzi, z którymi pracowałem biurko w biurko i wiem, że oni istnieją i ze są moimi kolegami z pracy i ze można właśnie tak. Myślę nawet że jesteśmy do tego zobligowani. Inspiracja to raz, chęć samodoskonalenia to dwa, zmagania się z samym sobą i swoimi słabościami to codzienny obowiązek – do tego nas powołano. Tekstu jednak nie opublikuję tutaj gdyż nie o to chodzi co myślałem dwa lata temu. Chodzi o to co się dzieje dziś. Wiem, że rynek usług budowlanych w Polsce jest formą nieco patologiczną, ale jestem przekonany, że już niedługo nastanie czas nieco innej szkoły projektowej – ja ją nazwę HVAC 2.0 (dwa-zero). Nie jest to kwestia tanich haseł ani mody (chociaż wielu do tego nie dorosło). Jest to przede wszystkim wymóg przemysłu, jego nowotworowego charakteru i problemu jakim jest skończony zasób paliw kopalnych. W serii pro arte et studio pod tytułem „A jednak szkiełko i oko” napisałem o programowej stronie HVACu 2.0. Trochę nie rozumiałem wtedy jednak czym ta zmiana jest powodowana. Teraz właśnie sobie to uświadomiłem. Mentalna strona nowej szkoły wymaga postępu na każdej z płaszczyzn projektowania. Nowa platforma wymaga jednak najwięcej od smutnych inżynierów znad Wisły, którzy uwierzyli, że postęp technologiczny i jego granice wyznaczają dzienniki ustaw. Ja nadal chcę stanąć obok swoich bohaterów i nie chciałbym ich sobie sam wymyślać. Mam nadzieję, że jesteśmy gotowi, że z tych wielu różnych dróg przez życie „nie wybraliśmy jednak źle”.

środa, 22 lipca 2009

Valle de los Caidos

Przekroj podluzny przez kaplice wydrazona w skale. Gen. Franco spoczywa pod kopula.

Dolina Poleglych -miejsce spoczynku gen. Franco i co dziwne takze jego oponentów. Jeśli nie z pobudek historycznych to na pewno warto odwiedzić to miejsce dla panoramy okolicy widzianej z tarasu. Rozmach tego miejsca przypomina o imperjalistycznych ambicjach Generała, ale przeciez jak mówi artyta "Generał to był Ktoś..."

** GALERIA FOTO **
Valle de los caidos
Google photos link
Ciekawostki z Wikipedii:
Valle de los Caidos (hiszp. Dolina Poległych, właściwie Monumento Nacional de Santa Cruz del Valle de los Caídos - Narodowy Pomnik Świętego Krzyża w Dolinie Poległych) - mauzoleum upamiętniające ofiary wojny domowej w Hiszpanii.

Budowę mauzoleum zadekretował generalissimus Franco 1 kwietnia 1940 - w pierwszą rocznicę zakończenia wojny domowej. Prace trwały do 1959. Mauzoleum zostało wykonane między innymi rękami 20 tysięcy więźniów, w tym i więźniów politycznych (każdy dzień pracy oznaczał skrócenie wyroku o dwa dni, a za rok pracy darowano 10 lat więzienia). Zgodnie z zamiarami Franco mauzoleum miało być monumentalne, by uczcić skalę wojny - uznawanej przez frankistów za krucjatę - i nawiązywać do imperialnej przeszłości Hiszpanii Królów Katolickich. Wymagania te zostały zrealizowane przez twórcę projektu i kierownika budowy - architekta Pedro Muguruzę oraz jego następcę Diego Mendeza. Rzeźby zdobiące bazylikę i 18-metrowe figury czterech ewangelistów oraz czterech cnót u podstawy krzyża wykonał Juan de Avalos. Całość założenia robi przytłaczające wrażenie.

Mauzoleum mieści się w dolinie Cuelgamuros w górach Guadarrama, 12 km na północ od pałacu Escorialu, 50 km na północny zachód od Madrytu. Kompleks składa się z podziemnej bazyliki, wykutej w skale, oraz z ogromnego krzyża stojącego na szczycie wzgórza Risco de Nava. Po przeciwnej stronie wzgórza mieści się klasztor benedyktynów.

Bazylika ma formę podziemnej krypty, długiej na 262 metry i wysokiej na sześć pięter. Na kopule bazyliki znajduje się kolorowa mozaika przedstawiająca wędrówkę zmarłych do nieba. Ołtarz główny wykonany został z litego bloku granitowego. Wobec protestu papieża, który nie godził się, aby świątynia przewyższyła Bazylikę Św. Piotra, przedzielono ją bramą - przepierzeniem. Do bazyliki prowadzi krótki tunel o kolebkowym sklepieniu, na którego drzwiach z kutego żelaza widnieje frankistowski orzeł. W zamkniętych ossuariach bazyliki zostało złożonych 40 tysięcy urn z prochami żołnierzy frankistowskich i republikańskich. Poza tym mieszczą się tam groby Francisco Franco i José Antonio Primo de Rivery. Pierwszy z nich przykrywa płyta ze złotymi literami "Francisco Franco Bahamonde", którą oświetla światło z wykutego w skale okienka. Znajduje się tu również drewniany krucyfiks, wykonany osobiście przez dyktatora z drzewa jałowcowego. Przed wejściem do bazyliki znajduje się wielki plac, z którego rozciągają się widoki na dolinę i na przedmieścia Madrytu.

Kamienny krzyż na wzgórzu ma 152,4 m wysokości, 46 m rozpiętości i 6 m szerokości, waży 201 tysięcy ton i jest widoczny z odległości prawie 50 kilometrów. Jest to najwyższy pamiątkowy krzyż na świecie.

Dolina Poległych jest obecnie celem pielgrzymek i wycieczek. Odbywają się tam również spotkania falangistów w rocznicę śmierci Franco (20 listopada) i w rocznicę wybuchu powstania (18 lipca). Kolejne socjalistyczne rządy Hiszpanii planują przebudowę mauzoleum.

niedziela, 19 lipca 2009

Puerta de Atocha - nie tylko kolejowa stacja

Czwartek, 11. marca 2004 roku (po 7. rano)

W Madrycie zaczynają się właśnie poranne godzin szczytu, a w okolicach dworca Puerta de Atocha, który jest aortą konunikacyjną miasta słychać serię dziesięciu eksplozji. Eksplozji które jak się wkrótce okaze wstrząsną całym światem. Tego dnia celem ataków bombowych stała się ludnosc cywilna Madrytu udająca się do pracy czterema pociągami regionalnych linii cercanijas. Wszystkie zaatakowane pociągi wypełnione były niczego nie spodziewającymi się mieszkańcami miasta, którzy jak im sie wydawało zacznają kolejny, normalny dzień zycia. Wszyscy pasażerowie owych pociągów zmierzali jak co dzien w tym samym kierunku. Praca, szkoła, dom...
Tu analogie się kończą.
Pociągi w trakie wybuchów znajdowały się między stacjami Alcalá de Henares i Puerta de Atocha w Madrycie. Jak później wykazało śledztwo, trzynaście róznych, niefabrycznych ładunków wybuchowych (IED - Improvised explosive device) zostało rozmieszczonych tego dnia w różnych pociągach będących celem ataków. 10 z nich eksplodowało. 3 wciąz pozostawały śmiertelnym zagrozeniem. Zespół saperów z grupy TEDAX, który wkrotce po wybuchach przybył na miejsce zdarzenia w sposób kontrolowany zdetonował dwa z trzech pozostałych ładunków. Trzeci z nich pozostawał nieznaleziony do późnych godzin wieczornych. Wtedy to okazało się, ze ostatni z ładunków znajdował się w bagażu wyjętym przypadkowo z jednego z pociągów. Saperzy przystąpili do unieszkodliwiania bomby, dziennikarze oblegli miasto, a dookoła rozgrywała się tragedia.

Przytoczony poniżej zapis biegu wydarzeń tamtego dnia jest efektem sądowego dochodzenia w tej sprawie.

Wszystkie cztery pociągi wyjechały z Alcalá de Henares pomiędzy 07:01 i 07:14. Do eksplozji doszło między 07:37 a 07:40 rano. Zapis zdarzeń znajdujący sie ponizej podany jest w czasie lokalnym CET, UTC +1:

- Stacja Atocha (pociąg numer 21431) - Zamoachowcy detonują trzy bomby. Na podstawie nagrania stacyjnego systemu monitorowania dowiadujemy się, ze pierwsza bomba wybuchła o godzinie 07:37, dwa pozostałe ładunki wybuchały w odstępach 4. sekund od siebie okolo godziny 07:38.
- Stacja El Pozo del Tio Raimundo (pociąg numer 21435) - około godziny 07:38, zaraz po tym jak pociąg opuscił stację dwa ładunki eksplodują w dwóch różnych wagonach.
- Stacja Santa Eugenia (pociąg numer 21713) - Wybucha jedna bomba około godziny 07:38. - Calle Téllez (numer pociągu 17305), około 800 metrów od stacji Atocha - Cztery bomby eksplodują w różnych wagonach o godzinie około 07:39.
Około godziny 08:00, pierwsze ekipy ratunkowe zczynają przybywać na miejsce zamachów. Według pierwszych danych Policji, opinia publiczna dowiaduje się, ze należy spodziwać się wielu ofiar porannych zamachów. Pierwsze szacunki mówią o 50 rannych i kilku zabitych. Pół godziny później o godzinie 08:30 sztab reagowania kryzysowego SAMUR (Servicio de Asistencia Municipal de Urgencia y Rescate), tworzy tymczasowy szpital na terenie obiektów sportowych Daoiz y Velarde. Świadkowie tamtych wydarzeń oraz lokalni mieszkańcy spontanicznie angażują się w akcje ratunkowe pomagając odciążyć ekipy ratowników. Szpitale tego dnia nie są przygotowane na przyjęcie tak wielu ofiar na raz. O godzinie 08:43, strażacy z ekipy ratunkowej ogłaszają piersze oficjalne statystyki: Na liscie pojawia się 15 osób zabitych na stacji El Pozo. O godzinie 09:00, policja potwierdza śmierć już co najmniej 30 osób - w tym 20. w El Pozo i około 10 w Santa Eugenia i Atocha. kcja ratunkowa cały czas trwa...

Statystyki podawano jeszcze kilkakrotnie, ale ogolna liczbę ofiar poznalismy dopiero kilka dni po zamachu. Według oficjalnych danych łączna liczba ofiar wyniosła 191. osób oraz około 1800 rannych. Wśród ofiar znalezli się obywatele 17. krajów: W tym: 142 osoby narodowości hiszpańskiej, 16 rumuńskiej, 6 ekwadorskiej, 4. Polaków, 4 Bułgarów, 3 Peruwjanczyków, 2 Dominikanie, 2 Kolumbijczyków, 2 Marokańczyków, 2 Ukraińców, 2 obywateli Hondurasu, 1 Senegalczyk, 1 obywatel pochodzenia kubańskiego, 1 chilijskiego, 1 brazylijczyk oraz po jednej ofierze z Francji i Filipin. Łączna liczba ofiar była większa niż w jakimkolwiek innym ataku terrorystycznego przeprowadzonym na terenie Hiszpanii. Drugi największy zamach bombowy z roku 1987 w sieci supermarketów Hipercor w Barcelonie pozostaje daleko w tyle. Pochłonął w sumie 21. ofiar śmiertelnych i około zostawił po sobie 40. osob rannych . Zamch na stacji atocha był również najwiekszym w skutkach aktem terroru w Europie od czasów zamachów bombowych w Lockerbie w Szkocji z roku 1988 roku.

** GALERIA FOTO **


Atocha
Google photos link

czwartek, 16 lipca 2009

Cuenca - miasteczko mojej mlodosci

Cuenca jest jednym z najbardzej niezwykłych miast Hiszpanii, którą do tej pory widziałem -to jest naprawde wszystko co o tym mieście powinniscie wiedzieć. Jest tu niezwykła rzeźba terenu, jest most (warunek konieczny), jest woda, która przepływa przez miasto (w przeciwnym razie nie mozna mówić o mieście), są doskonałe drogi dla naszego motorrad. No i morze...jest prawie dwa razy blizej niz w Madrycie - czuje, że sie tam wychowałem. Zobaczcie sami. Polecam.

** GALERIA FOTO **

Cuenca
Google photos link
Podroz niestety samotna, forma która jak kiedyś myślałem juz się wyczerpała...Na szczęście tym razem samotność była "tylko" fizyczna. Zdjęcia publikuję dla Uko.

cdn.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Tuz za oknem mym: Schizofrenia przejść pieszych


Ewa zwróciła kiedyś moją uwagę na pewną ciekawostkę w systemie sterowania ruchem ulicznym Madrytu*. Otóz na przejściach dla pieszych, z wydzieloną wysepką pomiędzy dwoma pasmami ruchu, czasami zauwazycie, ze światła zapalają się kaskadowo. Tego do dziś nie mogę zrozumiec. Wyobraźcie sobie sytuację, w której stoicie zamyśleni na jednym końcu ulicy oczekując na zielone światło. Po chwili słyszycie sygnal dźwiękowy zezwalający na przejście przez jezdnię , patrzycie przed siebie - zielone światło...ruszacie i budzicie się w szpitalu. W najgorszym scenariuszu tak właśnie może być, ponieważ (zaleznie od strony jezdni, na której akurat jesteście) ta kaskada moze zaczać się po przeciwnej stronie ulicy. A w tym wypadku zielone światło zezwala najpierw na przejście tym, którzy stoją na wysepce. Stojąc po feralnej, drugiej stronie ulicy mozemy sie pospieszyć mając wciąz czerwone światło. Wyobraźcie sobie teraz, jak się mają w tym galimatjasie odnaleźć niewidomi.
* Ponoć do nieszczęścia było wtedy blisko.
Uwierzycie, ze to wszytsko dzieje się za moim oknem?

sobota, 11 lipca 2009

Barber shop vs Peluquería - subiektywny przegląd

Barber Shop reprezentowany przez "The Palace"

Lokalizacjia: San Francisco, 2th Street & Mission
Klimat miejsca: Warsztat samochodowy
Jakosc strzyzenia: Totalnie nieprzywidywalna (moze by tak samo dobrze jak i zle)
Plusy: Crazy Tiger oraz mozliwosc przeklinania po polsku w towarzystwie emigrantów zydowskich rosyjskiego pochodzenia.
minusy: Nieprzewidywalnosc koncowego efektu.
Cena: 16$

Atrakcja Lokalu: Fryzjer z Bostonu, który wygląda jak konsument Tigera (moze nie Himilsbach, ale glosnik niczego sobie - slowem oldskulowy fakier ze wschodniego wybrzeza).


Palace - The Original Barber shop (100% prawdy - prawdziwy klasyk)

Don't let your hair grown long all by itself! Pictures taken by Amanda A. ! Thanks AA! Foto świeżynki z tego miesiąca! Doceńcie!

Krążą plotki, że to draństwo do sniadania zwykł popijać sam przywódca Tamiliskich Tygrysów. Podobno przed śmiercią widziano Majkela wysiadającego z samochodu z flakonikiem Tygrysa w ręku. Bazy lotnicze Sil Powietrznych USA uszlachetniają tym specyfikiem paliwo rakietowe a Czeczeńcy wzbogacają nim Uran... W The Palace skropią ci nim głowę...Mocne i klasyczne...Po brzytwie w działaniu mocne jak publikacje IPNu.

Ocena końcowa: 4-

Peluqueria reprezentowana przez Moderna (o ironio!)


Lokalizacjia: Madryt, Calle d'Alcala
Klimat miejsca: Muzem
Jakosc strzyzenia: Totalnie srednia, (mozna to dostac na byle osiedlowym bazarku)
Plusy: Klimat wnętrza, od 100. lat w tym samym miejscu
minusy: Brak brzytwy a jak wiadomo bez brzytwy się nie liczy. Po drugie są to po prostu fryzjerzy - nie ma w tym nawet posmaku zadnej starej szkoly,
Cena: 12euro

Atrakcja Lokalu: Gablotka z historycznymi golarkami, pędzlami, brzytwami. Artykuly z gazet na scianach.

Not tocar - Nie dotykac - Martwa forma w gablotce. W Ameryce chce się robic cos z niczego, u nas nie robi sie nic z tym Czyms...

Ocena końcowa: 3


And the winner is:
- Warszawa "Fryzjer Damsko-Meski", ale nie powiem gdzie bo to nie lezy w moim interesie. Polecic mogie tnatomiast taki jeden zaklad, z ktorym wiaze naprawde gorace wspomnienia. To chyba pierwszy, w którym kiedykolwiek bylem (lub pamietam, ze bylem). Warszawa, ulica Ząbkowska, naprzeciwko Rózyka (powinien jeszcze dzialac). Nie wiem czy klimat pozostal, ale jak cos sie zmienilo to dajcie mi znac bo bananowymi fryzjerami z rozowymi chlopakami nawet nie chce mi sie gardzic...

pozdro

Madryt - Las Ventas

Las Ventas to jak niektórzy twierdzą, zdecydowanie więcej niz Santiago Bernabeu corridy. Klimatyczna arena usytuowana jest przy Calle (hiszp. ulica) de Alcala w madryckiej dzielnicy Salamanca i jest miejscem walk byków od prawie 80. lat. Inauguracja obiektu miała miejsce dnia 17 czerwca 1931 roku. Otwarty wtedy obiekt moze do dziś pomieścić do 25.000 widzów i w powszechnej opini jest uważany za świątynię corridy w Hiszpanii. Arena ta został zaprojektowana przez architekta zwanego Espeliú. Jej styl jest określany jako Neo-Mudéjar (Mudejar-Muzułmanin hiszpański zyjący pod panowaniem chrześcijańskim), obiekt wykonczony jest za pomocą inkrustowanej ceramiki. Cena biletu na występ mistrzów corridy zalezy od rangi imprezy oraz od miejsca, w którym chcemy zasiąść. Oczywiście im blizej głównej Areny tym drozej, na cenę wplyw ma takze, to czy miejsce znajduje się w słońcu czy w cieniu (te ostatnie, co logiczne, są bardziej kosztowne). Walka byków ma takze swój sezon, który zaczyna się w marcu, a kończy w październiku. Specjalnymi względami cieszą się odświętne występy, które odbywają się co roku w rocznicę święta patrona miasta (San Isidro, o ktorym pisałem w maju). Walki byków rozpoczynają się zazwyczaj póznym popołudniem około 6. lub 7. wieczorem i trwają od dwóch do nawet trzech godzin. "Las Ventas" położony jest we wschodniej części Madrytu i z łatwością mozna dostać się tam metrem (stacja: Las Ventas, linie 2 i 5).

Arena Las Ventas ma około 65. metrów średnicy. Jest to jedna z najszerszych na świecie aren tego typu. Od 1913 do 1920 r., walki byków zyskał tak ważnym narodowy status, ze ówczesna główna arena Madrytu w Carretera de Aragon przestała być wystarczająco duża by pomiescic wszystkich chętnyh. W związku z tym faktem José Gómez Ortega "Joselito" oświadczył, że nowa, znacznie wieksza arena musi zostać zbudowana, aby udostępnić corridę (jak twierdził, wazny element dziedzictwa kulturowego kraju) wszystkim obywatelom Madrytu. Przyjaciel "Joselito" a zarazem architekt José Espeliu rozpoczął pracę nad projektem (jak ja lubię ten polski element w Hiszpanii ;-)). W związku z tym ambitnym planem ród rodziny Jardón oddał ziemię radzie miasta Madrytu, stawiając jednak warunek, którym była wyłączność zarządzania areną przez kolejne pięćdziesiąt lat (znów jak w Polsce, vide Walter Family). Miasto zaakceptowało propozycję dnia 12 listopada 1920. Tydzień pózniej, 19 marca 1922, dokładnie w centrum przyszłej Arena, został wbudowany symboliczny kamień węgielny. Budowa kosztowała 12 mln peset (4,5 mln więzej niz zakładał budżet). U nas było troche inaczej. Miasto dało pół miliarda, a w obliczu spadku cen materiałów budowlanych inwestycja potaniała, co oznacza, ze ITI liczy zyski, za które zapłacił kazdy POdatnik miasta stołecznego). "Las Ventas" została ukończona w 1929 roku i dwa lata później, 17. czerwca 1931, przy pełnych trybunach odbyła się pierwsza inaugurująco - charytatywna walka byków. Podczas hiszpańskiej wojny domowej zaprzestano organizowania walki i stan tej rzeczy utrzymał się az do maja 1939 roku.

Ciekawostki:

- Arena w swej centralnej części jest podwyzszona w sosunku do reszty okręgu (jest po prostu stozkiem). Rozwiązanie takie apewnia poprawny spływ wody opadowej podczas deszczu, ale równiez potęguje wrazenia widzów. Byk i torreador dzięki takiemu rozwiązaniu zdają się być rzekomo więksi niz są faktycznie,
- Płachta wcale nie jest lekka. Wazny solidnych pare kilo, gdyz od spodu podszyta jest skórą,
- Byki widzą świat monochromatycznie, kolor czerwony wcale ich nie rozwściecza. Jedynie ma skupiać uwage publiki i przy okazji symbolizować kolor krwi.
- Sektor numer 21. jest stałym miejsce dla orkiestry, która uświetnia gladiatorskie występy swoją muzyką,
- na arenie wzdłuz bandy co pewien czas rozmieszczone są specjalne konstrukcje z grubych bali, które stanowią rodzaj schronienia przed rozwścieczonym zwierzęciem (vide fotografia)
- W 1996 r. australijski zespol rockowy AC / DC zagrał na Las Ventas jeden z koncetów podczas Ballbreaker tour (13 lat później ponownie pojawią się w Madrycie, by przekopac murawę madryckiego Estadio Vicente Calderon-widac lubia ich tutaj). Koncert z roku 96. zarejestrowano nawet na DVD i opublikowano pod tytułem " AC / DC : No Bull", jako aluzja do miejsca, w którym grano i braku byka - symbolicznego, tragicznego bohatera tej areny.
- W 2008 r. arena została przekształcona na kilka dni w kryte, ziemne korty tenisowe, na których odbył się Druzynowy Puchar Davisa. Zespół hiszpanski prowadzony przez przez Rafael Nadala zagrał wtedy w półfinale przeciwko Stanom Zjednoczonym. Dzięki talentowi i swej nieokiełznanej naturze Nadal poprowadził druzynę do ostatecznego zwycięstwa na oczach rozentuzjamowanego hiszpańskiego tłumu pokonując w final Argentynę 3:1.

Widać nie tylko byki cieszą tubylczą gawiedź...

** GALERIA FOTO **




Las Ventas
Google photos link

czwartek, 9 lipca 2009

Avila - ta od bocianów. Rozliczenia z hasłami.

"Do hasła Avila spontanicznie skojarzenia są dwojakie : Święta Teresa i mury obronne".
- Nie do końca wiem czy tak było. Mi się Avila nigdy nie kojarzyła ze Świętą Teresą. Powiem więcej, w ogóle mi sie nie kojarzyła.
"Najbardziej kastylsijskie z miast Kastylii", pełne pamiątek po urodzonej tu wielkiej świętej, szczyci się także najstarszymi i najbardziej kompletnymi obwarowaniami w Hiszpanii."
- O tak! Obwarowania są i kompletne i na stare wyglądają. Mozliwe tez, ze świętej Teresy jest tu pełno na każdym kroku. Ja w kazdym razie nie zauwazyłem przesadnego ich nawału, ale miejsca związane z kultem jej osoby na pewno są tu i ówdzie...
"Legenda głosi, za Avilę załozyl jeden z synów Herkulesa, lecz historycy przekonują o celtyberyjskim pochodzneiu miasta."
- mówiłem Wam juz o średniowiecznych specach od turystycznego marketingu? Ci z Avili wcale nie chcą byc gorsi od tych z Toledo czy Segovii...i nie są!
"Po inwazji arabskiej na Półwysep Iberyjski Avila przez dlugi czas wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk, a ciągle starcia zbrojne doprowadziły do jej wyludnienia. W 1090r. zięć króla Alfonsa VI, Raimundo de Borgona, otrzymawszy zadanie ponownego zasiedlenia Avili, zaczął je od budowy murów obronnych".
- I miał rację chłopina. Nic tak nie cieszyło ówczesnych jak rozsądnie zagodspodarowany okoliczny budulec, który do tego zapewniał jeszcze względny spokój na niezwykle niespokojnej ziemi. Poza tym nie wiadomo było jeszcze czy w przyszłości lud okoliczny kupi historyjkę z Herkulesem i czy Teresa zostanie Świętą. Trzeba było ludziom dać "egzystencjalnego chleba", "pijarowe" igrzyska przyszły same. Miasto jest niesamowite.

** GALERIE FOTO **

Avila
Google photos link


Jeśli chcecie wiedzieć z czym jeszcze kojarzy mi się Avila, to śpieszę donieśc, ze z... Bocianami. Jeśli co czwarty Bociek jest z kraju nad Wisłą, to juz wiem skąd jest reszta.

Avilskie Bociany
Google photos link

Pozdro

środa, 1 lipca 2009

Tuż za oknem mym: 21:50 - wieczór

Po 15 godzinach Słońce powoli zachodzi za horyzontem, na termometrze 32 stopnie Celsjusza... Czuc przyjemny "chłód". O tej porze zaczyna się zycie nocne (La Marcha)... Miasto nigdy nie zasypia.