piątek, 28 sierpnia 2009

Aranjuez czyli Natolin

Aranjuez jest mniejszym bratem El Escorialu i jedną z licznych królewskich rezydencji zbudowanych w okolicach Madrytu. Porównując ją do realiów warszawskich byłby to Natolin za swoim pałacykiem i wciąz urokliwym ogrodem. Zachowując natomiast skalę odniesienia, a pamiętać nalezy, ze tutejsi mieli rozmach - Escorial należałoby powiązać z Wilanowem. Dla mnie (nie tylko przez sentyment) wygrywa Natolin ze swoim niesamowitym ogrodem i...truskawkami. W sezonie owocowym z Atochy odjezda nawet specjalny pociąg w stylu retro, w którym obowiązkowym daniem są potrawy z truskawkawek serwowane w przeróznych formach. Odnosząc zdobytą właśne wiedzę i chęc poczucia klimatu do realiów warszawskich powinniśmy udać się z pustą łubianką na dworzec warszawa Gdańska, aby pociągiem relacji Warszawa-Nasielsk dojechać do Nowego Dworu Mazowieckiego i na miejscowym targu zanabyć stosowną ilość owocu, który dumą jest północnego Mazowsza. Pałacyku nie ma, ale jest za to Twierdza i ujście Narwi do Wisły... Na betonie tarasu mozna rozlozyc kocyk.

** GALERIA FOTO**

Aranjuez
Google photos link

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Rose Garden

Rose Garden - tak chyba już zostanie, nierozerwalnie kojarzy mi się z Hilgard Avenue w Berkeley, w Californii. Berkeley z kolei kojarzy mi się z Beatą, UCB, Telegraph Avenue i z Bearhill Road. Idąc dalej tym tropem wyznać Wam muszę, ze Bearhill Road zaś, kojarzy mi się z nocną jazdą samochodem i z Czesławem Miłoszem. Miłosz natomiast pozostaje w nierozerwalnej więzi z Wyborową...Wódką. Tak oto wyglądają moje podróże w czasie i przestrzeni , gdzie miejsca i osoby spotykają się ze sobą na bezkresnych oceanach powiązań a sztuka tak zwana wysoka przegrywa z kulturą spożycia.

Pozdrowienia dla Beaty i Ani, które pewnie myślą, że o nich zapomnieliśmy....Nie prawdą jest to!
Pozdro

** GALERIA FOTO **

Rose Garden
Google photos link

wtorek, 4 sierpnia 2009

Corrida - Der Bulle

Scenariusz tego widowiska jest prosty i powtarza się sześć razy jednego wieczoru.
Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie:
- Parada Matadorów oraz odświętnie ubranych oficjeli zwiazanych z orgnizacją calego przedsięwzięcia wita widzów i prezydenta całych zawodów. Atmosfera iście świąteczna, jadnak po chwili...
Następuje szybkie przejscie do konkretów:
- Główny bohater ku uciesze tłumu i ku swojemu zdziwieniu pojawia się w nieznanym sobie dotąd miejscu. Wrzawa potęguje uczucie dezorientacji - zwierzę rzuca się więc w kierunku wymachujących ku niemu panów. Robi to naprawdę brutalnie.
- Wymachujący Panowie wiedzą, ze na tym etapie nie ma co zadzierać z bykiem. Zamiast stanąć na środku areny bawią sie z nim w ciuciubabkę chowając się za ochronnikami z bali. Słowem panowie w dziwnych strojach powalają się bykowi zmęczyć.
- po około pięciu minutach na środek wychodzi wyznaczony wcześniej matador, który w zależnosci od swoich umiejętności serwuje widzom mniej lub bardziej widowiskowy spektakl (a zaufajcie mi, ze moze byc widowiskowo). Do tej pory jeszcze nic nie wiemy o krwi, która zaraz się tu poleje.
- W między czasie Panowie schowani na bezpiecznych, górnych poziomach amfiteatru dają znak trąbką. Do czego? A no właśnie! Chwilę pozniej otwierają sie wrota. Na arenę wchodzą jeźdźcy na koniach, którzy swoim występem otwierają krwawe widowisko.
Panowie są cwani, siedzą bezpieczni, wystarczająco wysoko, uposazeni w metalowe ochraniacze i dzidę. W całym tym zamieszaniu najbardziej dostaje się koniowi (który z zawiązanymi oczami i związanymi uszami jest całą sytuacją mocno zdezorienotwany). Pan na koniu odgrywa bohaterską rolę i wbija w byka dzidę, raniąc go przy tym paskudnie). W tym momencie matador wchodzi do akcji. Byk nadal atakuje zaciekle. Pan na koniu dźga byka jeszcze raz i na tym jego rola się kończy. Dźwięk trąbki zdejmuje go ze sceny.
- Matador więc, dalej czyni swoją powinność. Na arenę co jakiś czas wbiegają takze inni panowie, ktorzy w ekwilibrystyczny sposób wbijają w byka ostre szpikulce. W sumie czynią to 4 razy. W najgorszym scenariuszu, byk krwawi z dodatkkowych ośmiu ran. Szpikulce zostają w ciele byka (tak są skonstruowane).
- Matador przechodzi do ostatniej ze swoich ról. Organizator spotkania wręcza mu szablę, którą po kilku minutach wymachiwania płachtą wprawnym ruchem wbija w grzbiet zwierzęcia. Idealny sceanriusz (chyba tylko w moim odczuciu) ma miejsce wtedy, gdy zwierzę momentalnie pada rażone smiertelnym ciosem. Tego wieczora udało sie to tylko raz. Jednak gdy po kolejnej głębokiej ranie byk ma jeszcze wystarczająco duzo sily by wstać na własne nogi i zaatakować słabeusza, wtedy właśnie zaczyna się znęcanie nad zwierzęciem. Te ostatnie minuty (czasem długie) to kwintesencja słabości ludzkiej. Zwierzę moim zdaniem wygralo przynajmniej pięć z niedzielnych pojedynków wkładając w walkę niesamowity wysiłek fizyczny i wykazując przy tym niezmordowaną chęć przezycia. Gdy role niespodziewanie sie odmieniają- człowiek zazwyczaj w poplochu ucieka...ot i oto cala jego natura...
Niestety, po bardzo nierownej walce, na arenie zawsze zwycięza człowiek (a właściwie cały zastęp ludzi). Głowny bohater, po swietnej walce musi odejsc.
Ciekawostki, które dane mi było zobaczyć tego wieczora:
- Torreador nadziany na róg byka (szczęśliwie chłopina przezył)
- Torreador walczący z bykim na kolanach (szacun, bo nie spękał)
- Byk foorsujacy barierkę oddzielającą widzów od areny (miał byczysko ambicje). Po dwudziestu minutach powłóczyli byka za końmi. A widzowie machali białymi chustami - tak robią, gdy rozchodzi się o wyjątkowej urody widowisko. Co kraj to obyczaj...
Pozdr

** GALERIA FOTO ** (Brutalne)

Corrida
Google photos link

sobota, 1 sierpnia 2009

Powstanie Warszawskie '44 - Pamiętamy.


"63 dni chwały - Hemp Gru"

Ten dzień nie był zwyczajny,
choć z pozoru taki sam, jak każdy inny
niepokojąco spokojnie
młodzi ludzie, tacy sami jak my,
pragnący żyć
duszne sierpniowe popołudnie
siedemnasta minut pięć
swe żniwo bez litości zbiera śmierć
tak po prostu
pamiętam o tym, kiedy mijam te tablice
w codziennym zawale, walce o lepsze życie
plama krwi, tam gdzie płonie znicz
nazwisko X, świętej pamięci krzyż
nasza ekipa, jakby się cofnąć wstecz
niczym AK lałoby dziś swą krew,
za świata grzech
aż po ostatni wdech
bohaterów jęk o nasz spokojny sen
batalion HG, łączność Juras WSP (elo)
w imię pamięci dla tych ludzi cześć
chwała im za to, choć mała wyobraźnia jaka była jazda,
gdzie gęsto padał trup
ostatni okrzyk to hitler kaputt!
Na ich cierpienia grób, słowa te do nut za ich trud i głód
Szacunek do stóp, z pokorą ema, Bilet - publiczny wróg
***
Ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat
ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat
***
Rzeczywistość walk ulicznych, powstanie
biało-czerwona opaska na ramię
schowany w bramie powstaniec
butelką z benzyną rzuca w czołg
z dedykacją skurwysynom!
Grzmią wybuchy bomb przez dwa miesiące
czarne dymy pożarów zasłoniły słońce
a po drugiej stronie Wisły armia czerwona
spokojnie patrzy, jak nasze miasto kona
nieunikniona klęska powstańców tamtych dni,
dziś oddajemy hołd kawałkiem tymi pamiętamy 63 dni chwały
z pozdrowieniem mówił Juras, dziecko Warszawy
***
Ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat
ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat

***
Wu Wu A, urodziłem się w tym mieście
dzięki niektórym, mówimy po polsku jeszcze
Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy
tu krwią nasączony jest każdy centymetr ziemi
idziemy szlakiem nieśmiertelnych bohaterów
zostawili trwały ślad, trafimy do celu
tak wielu młodych oddało swój żywot
dzieci ulicy, to śmierci żniwow
w jednej godzinie stanęli, by bronić stolicy
na siebie zdani, na siebie mogli liczyć
dziwięć tygodni, bracia krwi, na miastach gruzach
ramię w ramię , czwórkami oddział do nieba rusza
granatów grad, pocisków deszcz, nierówna walka
na barykadach niepodległości sztandar
Wolność, Godność, Honor - tego nic nie zastąpi
Powstańcom chwała, Warszawa nie zapomni!!!
***
Ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat
ceną była śmierć za wolności smak
choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat
ceną była śmierć, życie oddał dziad
63 dni chwały, nie przeliczając strat

"Warszawskie dzieci pójdziemy w bój, za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew..."


Tekst - Bilon, Juras, Wilku - HG



Warszawskie Dzieci pojdziemy w bój! Warszawa 44