wtorek, 4 sierpnia 2009

Corrida - Der Bulle

Scenariusz tego widowiska jest prosty i powtarza się sześć razy jednego wieczoru.
Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie:
- Parada Matadorów oraz odświętnie ubranych oficjeli zwiazanych z orgnizacją calego przedsięwzięcia wita widzów i prezydenta całych zawodów. Atmosfera iście świąteczna, jadnak po chwili...
Następuje szybkie przejscie do konkretów:
- Główny bohater ku uciesze tłumu i ku swojemu zdziwieniu pojawia się w nieznanym sobie dotąd miejscu. Wrzawa potęguje uczucie dezorientacji - zwierzę rzuca się więc w kierunku wymachujących ku niemu panów. Robi to naprawdę brutalnie.
- Wymachujący Panowie wiedzą, ze na tym etapie nie ma co zadzierać z bykiem. Zamiast stanąć na środku areny bawią sie z nim w ciuciubabkę chowając się za ochronnikami z bali. Słowem panowie w dziwnych strojach powalają się bykowi zmęczyć.
- po około pięciu minutach na środek wychodzi wyznaczony wcześniej matador, który w zależnosci od swoich umiejętności serwuje widzom mniej lub bardziej widowiskowy spektakl (a zaufajcie mi, ze moze byc widowiskowo). Do tej pory jeszcze nic nie wiemy o krwi, która zaraz się tu poleje.
- W między czasie Panowie schowani na bezpiecznych, górnych poziomach amfiteatru dają znak trąbką. Do czego? A no właśnie! Chwilę pozniej otwierają sie wrota. Na arenę wchodzą jeźdźcy na koniach, którzy swoim występem otwierają krwawe widowisko.
Panowie są cwani, siedzą bezpieczni, wystarczająco wysoko, uposazeni w metalowe ochraniacze i dzidę. W całym tym zamieszaniu najbardziej dostaje się koniowi (który z zawiązanymi oczami i związanymi uszami jest całą sytuacją mocno zdezorienotwany). Pan na koniu odgrywa bohaterską rolę i wbija w byka dzidę, raniąc go przy tym paskudnie). W tym momencie matador wchodzi do akcji. Byk nadal atakuje zaciekle. Pan na koniu dźga byka jeszcze raz i na tym jego rola się kończy. Dźwięk trąbki zdejmuje go ze sceny.
- Matador więc, dalej czyni swoją powinność. Na arenę co jakiś czas wbiegają takze inni panowie, ktorzy w ekwilibrystyczny sposób wbijają w byka ostre szpikulce. W sumie czynią to 4 razy. W najgorszym scenariuszu, byk krwawi z dodatkkowych ośmiu ran. Szpikulce zostają w ciele byka (tak są skonstruowane).
- Matador przechodzi do ostatniej ze swoich ról. Organizator spotkania wręcza mu szablę, którą po kilku minutach wymachiwania płachtą wprawnym ruchem wbija w grzbiet zwierzęcia. Idealny sceanriusz (chyba tylko w moim odczuciu) ma miejsce wtedy, gdy zwierzę momentalnie pada rażone smiertelnym ciosem. Tego wieczora udało sie to tylko raz. Jednak gdy po kolejnej głębokiej ranie byk ma jeszcze wystarczająco duzo sily by wstać na własne nogi i zaatakować słabeusza, wtedy właśnie zaczyna się znęcanie nad zwierzęciem. Te ostatnie minuty (czasem długie) to kwintesencja słabości ludzkiej. Zwierzę moim zdaniem wygralo przynajmniej pięć z niedzielnych pojedynków wkładając w walkę niesamowity wysiłek fizyczny i wykazując przy tym niezmordowaną chęć przezycia. Gdy role niespodziewanie sie odmieniają- człowiek zazwyczaj w poplochu ucieka...ot i oto cala jego natura...
Niestety, po bardzo nierownej walce, na arenie zawsze zwycięza człowiek (a właściwie cały zastęp ludzi). Głowny bohater, po swietnej walce musi odejsc.
Ciekawostki, które dane mi było zobaczyć tego wieczora:
- Torreador nadziany na róg byka (szczęśliwie chłopina przezył)
- Torreador walczący z bykim na kolanach (szacun, bo nie spękał)
- Byk foorsujacy barierkę oddzielającą widzów od areny (miał byczysko ambicje). Po dwudziestu minutach powłóczyli byka za końmi. A widzowie machali białymi chustami - tak robią, gdy rozchodzi się o wyjątkowej urody widowisko. Co kraj to obyczaj...
Pozdr

** GALERIA FOTO ** (Brutalne)

Corrida
Google photos link

3 komentarze: