piątek, 16 października 2009

Madrid - between my soul and... my soul rubaszna

Z tym ostatnim postem o Madrycie to troche sie pomylilem, ciekawe ile jeszcze tak razy... Nie wierze, ze oni chcieli kiedykolwiek wrocic. Coraz czesciej tak mysle... Mysle, ze przyjmowali, ze tak by chcieli. Majac do wyboru Kianti we Florencji, Łyski w Malibu, Szi Was Regala w Paryzu czy nawet polską wódkę z kontrabandy w Tel Awiwie nie przekonaliby mnie ani tym bardziej samych siebie do czystej nad Wisla...Moze gdybysmy nie znali jej smaku...Baku baku...Widzialem te miejsca i mysle, ze nawet dzis ten smak jest ciezkostrawny. Jak mi sie wydaje o heroizmie latwiej jest jednak pisac. Poza tym w ogole po co? To jednak trzeba czuc...

Noches en Madrid (pozdr Ewe)





1 komentarz: