wtorek, 9 czerwca 2009

Temple of Debod - not just a symbolic time travel

Kilka minut od okna, z którego wyglądam na swiat stoi przedziwny budynek. Nie pasuje on nijak do krajobrazu i miejsca, w którym przyszlo nam te madryckie chwile wspólnie przezywac. Lubilismy tam razem chodzic, nawet nie ze wzgledu na ów budynek. Po prostu lubilismy sie tam razem przejsc. Dzisiaj nie mam ochoty nigdzie wychodzic, chociaz miejsce o ktorym piszę mogloby mi pomoc odzyskac apetyt. Jeszcze dwa tygodnie temu razem przyglądalismy się Swiatyni Debod przez szklane wizjery naszych aparatów. Jeszcze dwa tygodnie temu w pokoju slychac bylo entuzjazm glosów Sióstr przekrzykujących się nawzajem w euforii. Dzis sciany przeszywa przerazliwie niema cisza. Nie ma tu dzisiaj Sióstr, nawet nie ma juz sensu wspominac o Peterze i Maayke. Tego nie lubie w podrózy. Jesli się spada, a nie da się tego uniknąć, to spad się z wysoka. Od jakiegos czasu miejsca to dla mnie także ludzie. Nie ma mnie bez nich i nie ma inaczej. Od dzis moj Swiat dzieje się w Warszawie a jak ważny jest on dla mnie - "Ty przeciez wiesz co".

Debod jest antyczną swiątynią egipską, która na skutek ekspansywnej dzialalnosci inzynierow takich jak ja zostala rozebrana, ocalona, przeniesiona przez kawal swiata i odbudowana tu w Madrycie. Swiatynia byla orygnalnie zbudowana 15 km na wschod od miast Aswan w poludniowym Egipcie w bliskim sąsiedztwie pierwszej katarakty Nilu (a jest ich w sumie szesc). Budowa swiatyni byla oryginalnie pomyslem inwestora w osobie króla Meroe, który po nakresleniu biznes planu zaczęl wedlug harmonogramu (hieroglifogramu) reazliowac swoja inwestycje. Pierwtnie projekt zakladal wybudowanie budynku skladajacego sie z malej kaplicy poswieconej bogowi Amonowi (egipskiemu bogowi, sprawcy niewidzialnego wiatru, odpowiedzialnemu za urodzaj i płodnośc...a iluz ich tam tych za ten niewidzialny wiatr odpowiedzialnych bylo? :-)). W pozniejszych czasach jednak, w okresach panowania antycznej ery globalizacji sterowanej odgórnie przez Ptolemeuszów Szóstego, Ósmego i Dwunastego z korporacyjnej Dynastji Ptolemeuszy projekt zostal poddany przeróbkom, po których urosl do rozmiarow pelnoprawnej swiatyni poswieconej bogini Izydzie (tej od ziemi i nieba). Inwestor zastepczy (lub inaczej kolejny najmenca rzeczonej nieruchomosci) w osobie rzymskiego imperatora Tyberiusza dorzucil od siebie garsc italskiego (pierwszorzednego) rzemiosla w postaci zdobien i dekoru (i tak sie byl do historii architektury Madrytu dopisal).

W roku 1960, ze wzgledu na prace budowlane przy Wysokiej (Wielkiej) Tamie Asusankiej i wynikające z tego faktu zagrozenie dla okolicznych pomników kultury antycznej, UNESCO wezwalo miedzynarodowa spolecznosc do ochrony zagrozonego, bezcennego dziedzictwa kulturowego (i mialo racje - Ehhh te inzyniery). Jako dowod wdziecznosci za pomoc niesioną przez Hiszpanię w celu ochrony swiatyni w Abu Simbel, naród Egiski zdecydowal sie darowac swiatynie Debod Hiszpanom w roku 1968 (swoja droga ciekawe czy dzis znow by to zrobili?).

Swiatynia zostala rozebrana, przetransportowana i odbudowana w Parku Rosales (Dzis potoczna nazwa to po prostu Park Debod). Park i budowla miesci sie niedaleko Palacu Królewskiego (i jednoczesnie okna, z ktorego patrzę na swiat). Sama atrakcja zostala udostepniona zwiedzajacym w roku 1972 stając się tym samym jednym z nielicznych dzieł architektury starożytnego Egiptu, które mogą być oglądane poza Egiptem. Nie muszę mówic, ze jest to takze jedyny w swoim rodzaju obiekt w Hiszpanii. Ze względu na historyczno-osobiste podloze charakteryzujace ów obiekt - omówione powyzej - przestala mi przeszkadzac betonowa niecka, w ktorej osadzono obiekt... Ok, przynajmniej w myslach staram się jej nie zauwazac.

pozdr dla Bliskich



3 komentarze: