- Magiera, a Ty jak w tym Los Andżelez mieszkałeś to przecież też na jakieś imprezy chodziłeś z tą swoją Sonią.
- chodziliśmy
- i jak tam było? Nie czepiali się tej Twojej Dżiokondy? Mówiłeś, że zdrowa była. To jak to bylo?
- nie czepiali się
- a jak sie czepiali?
- wiedzieli, ze nie warto. Złamalbym im za to nos
- hahahah Magiera, nie swiruj
- tu na calym zakładzie to chyba tylko Kiszony by się ciebie przestraszyl, naprawde wierzyli, ze im te nosy połamiesz?
- Nie wiem czy wierzyli, ważne ze ja wierzyłem…
(Cisza)
- A Ty na co tak czekas Jesiona?
- do wyjscia czekam
- i co potem? masz gdzie iść?
- piwa się napiję, dobrego, w knajpie tam gdzie ostatni raz piłem. Zimnego, a potem drugie i trzecie, i kiełbasę z rożna zjem. Zostanę tam na ile mi kasy starczy.
- A potem?
- A potem pojadę do Sylwii.
- i co jej powiesz?
- Czy nie zechce zostać moją żoną. Jeśli się zgodzi to zamieszkamy w tej dobudówce obok domu szwagra, zacznę klepać dla niego buty na eksport a potem będziemy mieć dzieci.
- Jesiona, teraz nikt nie klepie butów ręcznie.
- Może jeszcze się klepie.
- a jak nie?
- to na samochód wsiądę i będę dla niego towar rozwozili po klientach
- jak ty Jesiona prawka nie masz. Zdaje się, ze już nie zdążyłeś.
- nie wiem, zrobię, jakoś to będzie, może na budowie się zatrudnię, trochę się teraz w budowlance dzieje, kumpel ma firme, okna obsadza. Ważne, żeby na początku do garnka było co włożyć, potem kupie samochód, firme otworzę, wybuduję dom i kiedyś z dzieciakami na wakacje nad morze będziemy jeździli (niezawuwazalna chwila zawahania) razem. Kiedys byłem nad morzem,
- Jesiona... (Magiera wspierajac się na łokciu sięga po kubek na szafce) to dobry plan. (magiera opada na plecy i dlubie cos przez chwile przy raczce od kubka.
- czy ty tego naprawdę nie rozumiesz? (mówiąc jakby do siebie)
- czego?
- (odstawia kubek z powrotem i odpowiada z niechęcią) w sumie niczego…
- chciałbym dzieciakom pokazac morze, z Sylwią posiedzieć na plaży.
- Jesiona…ehhh (Magiera macha ręka od niechcenia)
(cisza)
- (po chwili) dziecie, morze, rodzina….Jesiona, my się rodzimy trupami…
To wszystko jest tylko przejściowe, w skali tego całego bałaganu możesz przyjąć do swojej wiadomości, ze nie ma morza, nas tez tu nie ma. Zrozum, my umieramy każdego dnia a ty pierdolisz mi tutaj farmazony o nowym życiu…
Czy ty nie widzisz, ze zycie nas zabija?
(Cisza)
- A Ty na co czekasz Magiera
- Na wojne
- na jaka wojne?
- Na wojne. To jest jedyne co nas jeszcze może uratowac. Już dawno stracilismy swój honor. Możesz udawać, że tak nie jest, ale to nie jest kwestia wiary ani wyboru. Nie ma ucieczki, nie ma z reszta po co uciekac. (…)
Uciekamy, włóczymy się to tu to tam i udawajemy, że wszystko jest w porządku, ale i tak podskórnie wiemy, ze cos jest nie tak. A jak jzu zrobisz to czego od Ciebie wszyscy oczekuja, to okazuje się, że to wcale nie jest łatwiejsza droga. Tu nawet nie ma miesca na oszustwo, wszystko jest do bólu prawdziwe. Dom, samochód, podjazd z klombami, zdjęcia w albumie, żona, dzieci…kopiemy sobie dół z tym piętnem każdego dnia.
Pewnego dnia podniesiesz pięść i przekonasz się, że bez wojny bylibyśmy tu zbędni. Ludzie potrzebują od czasu do czasu cos rozpierdolic, wrócić do początku, odnaleźć się i zaczac na nowo. Oni nigdy się tego nie oduczą, dlatego jesteśmy tu potrzebni, żeby przetrwac, żeby ocalić całe pokolenie, żeby mieć radość z bycia potrzebnym. Rozumiesz mnie Jesiona? Nie jesteśmy tu po to, żeby płakać. Mimo, ze wielu chcialoby, żeby tak bylo.
- Nie rozumiem,
- ważne, żebyś nie wierzył we wszystko co ci mówią i co słyszysz. I pamiętaj, im mądrzej mówią tym mniej im wierz. Tylko tyle i aż tyle.
(Cisza)
- Nie widzisz, że wszystko czemu się poświęcamy, co robimy, co powołujemy do życia zabija nas i nawet jeśli na to zasługujemy, jeśli nawet jesteśmy odpowiedzialni za cale zło tego swiata, to nie my nosimy grzech w oczach. Wiesz ilu dobrych chłopaków dzisiaj nie ma z nami? No wiesz? A ty czemu tu jestes Jesiona? Za mocno żeś się przyłożył co? Płakała chociaż jak dostałeś pajde? Masz mi cos do powiedzenia? Może raczej do odsiedzenia?…a wiesz co się dzieje tam za murem? Tracimy honor każdego dnia…
- świrujesz Magiera, oj świrujesz…
- to nie ja, to swiat, który mnie wychowal…
Pod sufitem rozbłysnął płomień zapałki wywołując na chwilę znajome do bólu kształty więziennego lebensraum. Zapach tytoniu rozszedł się po celi…
- Obstaw pojary – zakomunikował głos z milczącego do tej pory łożka numer 3.
- Głosy na łóżku numer raz i cztery pozostaly milczące. (Cisze przerwał na chwilę szelest miętej folijki z paczki papierosów). (cisza, cisza, cisza). W głębi dziedzińca z otchłania bezdźwięku przelewał się przez mury spacerniaka monotonny śpiew dobiegający z celi x w bloku C.
- A gdy będę umieral, umieral, nie przyjedzie general, general…A gdy będę umieral, umieral…
Chciałbym urodzić się lepszym człowiekiem. Teraz jako Qty - Jeszcze raz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz